18 sierpnia 2017

Lasy Janowskie, wycieczka nr 8...


Ostatni dzień pobytu. Jutro bladym świtem powrót do domu.
Po raz drugi wybraliśmy się nad zalew. Młody znów szczęśliwy, bo piach i woda, to najlepsze "zabawki".
Pojechaliśmy także obejrzeć ekspozycję kolejki wąskotorowej (Młody twierdzi, że jej nie pamięta, czyżby?) i do Ośrodka Edukacji Ekologicznej. Rundki po lesie już nie było, nie chciało nam się. Wróciliśmy do domu. A, jeszcze zahaczyliśmy o źródlisko.
Żal odjeżdżać, posiedzielibyśmy jeszcze kilka dni. Tym bardziej, że wymyśliłam kolejną fajną setkę do przejechania. 
To były krótkie wakacje, za krótkie, tylko 10 dni, a my przyzwyczajeni do 2-3 tygodni. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że morze nie wypali, moglibyśmy je wydłużyć, chociaż o dwa dni. I jakby za szybkie, bo tylko rower i rower, bez większego oddechu. 509 km jest, plan wykonany.
Pogoda też nam dopisała. Na 10 dni, 9 ciepłych (lub upalnych) i słonecznych.

Niewykluczone, że w przyszłym roku uda się z Green Velo. Jednym z warunków jest to, że Młody musi sam jechać na rowerze. Koniecznie musi się tego nauczyć, a wielkich chęci mu brak. Będzie miał 8 lat, to jest wiek odpowiedni na taką wyprawę. Skoro świetnie sobie radzi na pieszych górskich wędrówkach, poradzi sobie i przy pedałowaniu. Kondycję ma niezłą.
































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz