25 czerwca 2012

To nie była typowa wycieczka…

                 
Stał się cud, weekend był słoneczny i dzięki temu udało się pojeździć na rowerze. Nie była to typowa wycieczka, a cel konkretny (babcia). Zawsze jeździliśmy autobusem, ale skoro można inaczej, zdecydowanie przyjemniej i za darmo? Osobiście jazdy autobusem nie cierpię (żeby tak pociągi wróciły… marzenie…), do tego dochodzi cena biletu, kosmos jakiś (PKP wychodzi co najmniej połowę taniej).
Dystans nawet fajny, bo 72 km, ale niestety, podzielony na dwa razy. Przy okazji poznałam nową drogę, z gatunku takich, które lubię najbardziej, tj. prawie bezsamochodową.
Michaś tradycyjnie grzeczny. Poza tym niezły z niego kombinator. Co jakieś 15-30 minut wołał siku, więc musieliśmy się zatrzymywać i wyplątywać go z fotelika. Często były to trzy kropelki, więc on chyba tak specjalnie, żeby sobie przy okazji pobiegać.
Rower d… a nie naprawiony. Po płaskim dało się jakoś jechać, pod mały podjazd też, ale większy… Nie chce mi się więcej pisać na ten temat.
 
 

















 





18 czerwca 2012

Wokół Szczelińca i Fort Karola…

    
Wczoraj odbyliśmy naszą pierwszą tegoroczną wycieczkę w góry. Trochę późno, bo już czerwiec, ale wcześniej wygrywał rower. Oczywiście nie tak często, jak chcieliśmy, przez koszmarną pogodę.
Padło na Góry Stołowe. Obeszliśmy Szczeliniec dookoła, a że to krótka trasa, poszliśmy jeszcze do Fortu Karola. Chmurzyło nam się na trasie, nawet przez chwilę deszcz pokropił (nie na tyle, aby nas zmoczyć), tradycyjnie też powiało, ale ogólnie ok. Gdyby grzało słońce, byłoby o wiele gorzej, szczególnie dla męża dźwigającego słodki ciężar na plecach.