Byłam
pewna, że w tym roku nie wejdziemy na Śnieżnik... weszliśmy.
Byłam
pewna, że sezon rowerowy zakończyliśmy na początku września...
I też niespodzianka, udało jeszcze trochę pojeździć, w
październiku (11). Wiatr głowy nie urywał, opadów nie zapowiadali,
temperatura wzrosła na tyle, że można było wyruszyć bezpiecznie
z dzieckiem w trasę. Trasa niezbyt długa (56 km), ale przy
nieudanym sezonie każdy kilometr cieszy. Na dłuższe wyprawy i tak
pora nieodpowiednia, bo dzień krótki i wcześnie robi się zimno.
Na
początku był plan - do Kudowy na rowerach, z Kudowy szynobus. Potem
plan się zmienił, do Kudowy szynobus, powrót na rowerach,
częściowo przez Czechy. Od dawna na to czekałam. Z powodu braku
połączenia kolejowego, wcześniej się nie dało. W obie strony
byłoby mi ciężko. Bo jednak mój pasażer
coraz więcej waży.
Dla
urozmaicenia i wydłużenia trasy zahaczyliśmy o Czechy, ale tym
razem na niewielkim odcinku.
Trasa
bardzo ładna, raz dolinka, raz pagórek, widoków też nie
brakowało. Chętnie przejechałabym się tam jeszcze kiedyś, może
nie w całości, ale jako fragment innej trasy.