28 lipca 2009

Błędne Skały…

                     
Góry Stołowe, to coś, co zawsze warto odwiedzić, więc dwie łazęgi postanowiły spędzić tam kilka niedziel.
Na początek Błędne Skały. Czerwony szlak z Kudowy Zdroju, wszystko ładnie pięknie, cisza, spokój, żadnych turystów, dochodzimy na miejsce i… koszmar, tłum ludzi, od razu widać, że w 90%, to pseudo turyści (ostatnim razem, jak tam byłam, było ich zdecydowanie mniej).
Zastanawiam się, co za idiota wymyślił, żeby na teren PN wpuszczać samochody (można dojechać pod same skały). Czy zawsze kasa (wjazd jest płatny) musi być najważniejsza? Jeśli ktoś nie ma siły na około 2 km spacer (od parkingu przy Szosie Stu Zakrętów), niech pozostanie w Polanicy, posiedzi w knajpie i polansuje się na deptaku. 
Przypadkowo usłyszałam (nie podsłuchiwałam, tego nie dało się nie usłyszeć) rozmowę telefoniczną pewnej pani. Mówiła do kogoś tam, że właśnie przeszła Błędne Skały i jest tak bardzo zmęczona... Na schorowaną nie wyglądała, więc kompletnie nie kumam, jak można się zmęczyć na tak krótkim i łatwym szlaku. Widać to typ osoby pracującej za biurkiem i poruszającym się wyłącznie przy pomocy samochodu. 
Potem powrót, tym razem szlak zielony (ciekawszy moim zdaniem)… i wielka ulga, powrót do ciszy i spokoju.


















































































10 lipca 2009

Zakopane cz. 9…


Ostatni dzień. Miało być super wędrowanie, a najważniejszy punkt to Starorobociański Wierch.


Dolina Chochołowska… jeszcze błękitne niebo, piękne słońce…





Podczas wspinaczki na Trzydniowiański Wierch zaczęło się chmurzyć, popadywać, najpierw lekko, później coraz mocniej, momentami przestawało, potem znów to samo, gdzieś w oddali grzmiało… Mimo to, szliśmy dalej. Prawie wdrapaliśmy się na Kończysty Wierch… i jak zaczęło walić piorunami… Czyli szybka ucieczka w dół. Góry nie odlecą w kosmos, życie ważniejsze, na 100% tam wrócimy.