30 maja 2012

Miało być bezrowerowo…

                        
Dziś miała być niedziela bezrowerowa, ale jak się okazało, była rowerowa. To przez prognozę pogody, błędną prognozę. Miało padać, a nie padało. Dlatego trzeba było wymyślić coś na poczekaniu, coś niedługiego i łatwego. Wszystko dobrze znane, poza jednym… Poznaliśmy całkiem fajną drogę, wąską, asfaltową, biegnącą przez prawie odludzie (tylko kilka domów na trasie, sporo oddalonych od siebie). Teraz nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedyś (tzn. w czasach przedmichałowych), był tam asfalt (wygląda na świeży), czy była to tylko droga polna.
Miałam pecha, pękło mi ogniwo w łańcuchu. I równocześnie szczęście, bo udało mi się do domu dojechać. Coś mi strzelało przy pedałowaniu, ale trudno było stwierdzić co. Aż się okazało…
 
 












 




28 maja 2012

Powtórka…


Wycieczka opisywana już kilka postów wcześniej. Ponieważ z powodu deszczu  niezbyt się udała, zrobiliśmy powtórkę. Z niewielką zmianą, tj. pominięciem pewnej drogi (z większym ruchem i podjazdem) i zastąpieniem jej inną (skrótową, spokojną bardzo i bez podjazdu). 

 












    



25 maja 2012

Zapomniana trasa…

                    
Dawno mnie tam nie było. Taka krótka (ok. 25 km) i łatwa trasa, kiedy czasu brak na dłuższy wypad lub kondycja słaba i trzeba ją poprawić. Ale trochę fajnych widoków jest.

 













 


 



22 maja 2012

Plan wykonany…

                                      
Pogoda się poprawiła i mogliśmy wybrać się na dawno zaplanowaną wycieczkę. Ideału nie było, bo tradycyjnie wiało, ale przynajmniej nie musieliśmy się obawiać, że gdzieś tam złapie nas deszcz.
Żeby ominąć nieprzyjazną (duży ruch i popisy „królów szos”) rowerzystom drogę (sama jeździłam, z dzieckiem nie mam zamiaru), skorzystaliśmy z usług kolei. Owszem, można było spokojną, okrężną, ale to dalej i kilka podjazdów do zaliczenia. I najważniejsze… nasz mały fan pociągów był szczęśliwy, że może się przejechać. Mimo tego zrobiliśmy 50 km.
Przy okazji odkryliśmy fajną drogę, dzięki której omijamy pewien podjazd i szybciej uciekamy od samochodów. Ona jest zaznaczona na mapie, ale jako polna, w rzeczywistości jest to asfalt.
Ja to zawsze unikałam tych polnych dróg, bo różnie z nimi bywa, a nie miałam zamiaru zabłądzić.
Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, być może nie zmoczyłoby nas kilka tygodni wcześniej.