25 lipca 2017

Dwa deszcze, Czechy i fajne chmurki...


Mieliśmy szczęście, dwa razy uniknęliśmy deszczu. Pierwsza ulewa przyszła jeszcze przed świątynią Wang. Mogliśmy się schować, nie zmokliśmy. Przestało padać, ruszyliśmy na szlak. Pokropywało czasami, ale dało się iść. Z niebieskiego zeszliśmy na zielony
Już "na górze", pogoda się na tyle poprawiła, że przeszliśmy na czeską stronę. Najpierw do Lučni bouda, potem na Karkonoš. I właśnie wtedy pojawiły się nieciekawe chmury, w oddali było słychać grzmoty. Szybka decyzja, szybki powrót. Goniły nas czarne chmury. Przed schroniskiem zaczęło coraz mocniej padać. Najgorsze przyszło jak już byliśmy pod dachem. Ja nie widziałam, mąż mówił, że ściana wody. 
Padało, padało i przestało. Można było kontynuować wędrówkę. Teraz to już powrót do Karpacza, przez Samotnię, do Wang. Pogoda poprawiła się na dobre i deszcz się nie pojawił.
Na ten Karkonoš, to trzeba się kiedyś wybrać jeszcze raz, przy dobrej widoczności. Akurat teraz była słaba a widoki super.


Na zielonym szlaku...







Śnieżka jeszcze w chmurach...







Zaczyna się delikatnie wypogadzać...



Wielki Staw...







Nad Czechami już błękitnie...



Śnieżka w pięknym otoczeniu chmur...



Młodzież uwielbia włazić na słupki...















Już za schroniskiem, idziemy na Karkonoš...















I taki ładny punkt widokowy, szkoda tylko, że słabo widać...



















Wracamy, chmury coraz groźniejsze....











Się zaczyna...







Tuż przed ulewą...



Wracamy do Polski...







Resztki chmur, fajnie to wyglądało...







Schodzimy...





































20 lipca 2017

Pod Sokolikami...


Kolejna, późnopopołudniowa przejażdżka w celach poznawczych. Bardzo ładna trasa, spokojna i widokowa. Młodemu też się podobało. 
On bardzo chciałby połazić po Sokolikach. One zawsze nie po drodze, do połażenia.