Jak
nie lało, to wiało, jak nie wiało, to lało. A jak wiało, to mimo
słońca, odczuwało się przeraźliwe zimno. Taki był prawie cały
wrzesień i początek października. I nagle niespodzianka...
niedziela ze słońcem i bez wiatru. I w końcu można było
normalnie wyruszyć w drogę, bez przemarznięcia. Od poniedziałku
powtórka z rozrywki (niby miało być słonecznie, a tu chmury
przylazły), ale to już nie temat na bloga.
Tak
mnie nagle i przypadkiem naszło, żeby sobie wleźć na Rogowiec.
Jak już zaczęliśmy odwiedzać tamte rejony, wypadałoby to
kontynuować.
Zaczęło
się od asfaltu, od Głuszycy do końca wsi Grzmiąca.
W
ruinach zrobiliśmy sobie małą przerwę, posiedzieliśmy,
zapełniliśmy brzuchy bułkami... I trzeba było zdecydować, co
dalej. Bo w planach było dojście do Wałbrzycha i przy okazji
Borowa, i ruiny Zamku Nowy Dwór. A ponieważ obawiałam się, czy
zdążymy dojść na czas (szynobus nie poczeka), myślałam o
wykorzystaniu planu B, czyli zejściu do Jedliny. W sumie to już
byliśmy spóźnieni. Z dzieckiem czas płynie inaczej.
Posiedziałabym tam dłużej (bo ogólnie lubię posiedzieć sobie w
tego typu miejscach), ale właśnie, ten nieszczęsny czas. A same
ruiny? Jak to zazwyczaj w przypadku ruin bywa, ot taka „kupa
kamieni”, ale posiadająca w sobie to „coś”. Ja już tak mam,
przyciągają mnie i tyle. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. I
zawsze są piękne.
Zanim
wycieczka doczekała się realizacji, zajrzałam sobie z ciekawości
na „zamkowe strony”. I się dowiedziałam z jednej z nich, że
dojście do ruin jest bardzo trudne, męczące, że góra straszna, i
że trudno w ogóle je znaleźć. Chodziło o żółty szlak, którym szliśmy. Ja nie wiem, kto takie teksty
wypisuje. Pewnie jakiś niedzielny turysta, który góry zna tylko z
TV, oszczędzający na co dzień nogi (od chodzenia jest samochód) i
mający kiepską orientację w terenie. Nie będę reklamować owej
strony. Dobrze, że nie wszędzie
takie bzdury piszą. Poczytać o zamku można choćby tutaj.
Teraz
kusi mnie „sąsiad”, czyli Gomólnik Mały. Obejrzałam sobie na
jakimś forum widoczki ze szczytu i muszę je zobaczyć na żywo.
Szlaku brak, ale przecież nie trzeba zawsze łazić szlakami, zwykła
dróżka też się nadaje. Dosyć „przejrzyście” to wszystko
wygląda, więc raczej się nie zgubimy.