24 października 2012

Skansen...


Myślę, że to już ostatnia wycieczka w tym sezonie. Wkrótce pewnie mocno się ochłodzi, pojawią się wściekłe niże, czyli największy pogodowy koszmar - będzie wiało i lało. Czas się cofnie i bardzo wcześnie będą zapadać ciemności. Wyskoczy się jedynie na jakiś spacer po mieście.
Tym razem nie były to góry, a skansen i mini zoo, plus spacer po pagórkach. Myśleliśmy o górach, owszem, ale dobrze, że zrezygnowaliśmy. Lepiej zaczekać na wiosnę.
Niestety, nie powtórzyła się piękna pogoda z poprzedniego dnia. Dość długo utrzymywała się mgła, potem zaczął wiać wiatr, więc mimo słońca trudno mówić o cieple.
Naszemu dziecku bardzo podobały się zwierzątka, szczególnie wolno puszczona koza. Biegał za nią, tulił się, gadał do niej. Zero strachu. Zgromadzone tam stare przedmioty zdecydowanie mniej (za to mnie bardzo, one mają w sobie to "coś" ), chociaż siedzenie na traktorze bardzo mu odpowiadało.
Mieliśmy jeszcze zobaczyć ruchomą szopkę, ale w rezultacie przełożyliśmy to na następny raz.
 
 
 





































 





03 października 2012

Góry Stołowe po czeskiej stronie...



Ponownie Góry Stołowe, ale tym razem po czeskiej stronie. Nawet nie wiedziałam o istnieniu niebieskiego szlaku do granicy, na starej mapie (około 10-letniej) nie był zaznaczony. Nie był, bo zapewne powstał dopiero, jak otwarto granice, czyli kilka lat później.
Szlak mało uczęszczany, co lubię. Właściwie jest już po sezonie, choć pewnie w jego trakcie też pustawo. Czechów zdecydowanie więcej niż Polaków. Wprawdzie to ich kraj, ale przecież z Polski bliziutko.
Michaś wycieczką zachwycony. Wiadomo, jest jeszcze za mały, aby to wyrazić słowami, ale uśmiechnięta buzia i zero marudzenia (a maruda, to on jest), wszystko wyjaśnia. Sporo kilometrów przeszedł na własnych nóżkach.