04 października 2011

Wapniarka…

                                            
Tym razem wykorzystaliśmy piękną aurę. Niestety, nie były to planowane G. Stołowe, one muszą poczekać do czerwca. Od 1 października komunikacja autobusowa w tamtym kierunku nie istnieje. A do wielu ciekawych miejscowości turystycznych w ogóle nic nie jeździ, nawet w sezonie.
Chociaż… ta dzisiejsza wyprawa też kiedyś tam była planowana. I to był właściwy moment na jej realizację. Dojazd ok. Wycieczka łatwa, lekka i przyjemna, nie góry, a pagórki, fajne widoczki, tylko oznakowanie szlaków koszmarne. Na początku szliśmy na czuja, dopiero po jakimś czasie okazało się, że jesteśmy we właściwym miejscu. Potem nie udało się wypatrzeć kolejnego szlaku, dlatego czekał nas marsz przy głównej drodze, na szczęście krótki.
Widok z wieży super, ale popsuty przez mgłę (w październiku to norma, niestety) i przez drzewa. 
 
 






















 







01 października 2011

Pod Górami Sowimi 3…


Super jest ta tegoroczna jesień, dużo słońca, ciepło. Widać lato nadrabia zaległości. Oby jak najdłużej to trwało.
Pobiliśmy rekord, jeśli chodzi o kilometry przejechane na rowerze – 38. Oczywiście z Michasiem, bo wcześniej robiliśmy dużo więcej. Myślałam, że będzie mniej, widać źle obliczyłam odległość na podstawie mapy. A może na mapie są błędy?
Trasa? Standard, jeżeli chodzi o te tereny. W zasadzie płaska, trochę podjazdów, trochę zjazdów, trochę asfaltu (mało samochodów!), trochę polnych dróg. I mały odcinek głównej drogi, nieciekawy, bo w remoncie, niefajnie się jechało.
Zmęczyła mnie ta wycieczka (a przecież trasa bardzo łatwa), przez samą końcówkę. Na ostatnich kilometrach przyśpieszyłam, na dodatek pod górę było i są efekty. A to wszystko po to, aby zdążyć do pierogarni przed zamknięciem.