05 listopada 2012

Podsumowanie...



Sezon wycieczkowy się skończył, więc go w skrócie podsumuję.
Trudno zaliczyć go do udanych, skoro plan nie został zrealizowany nawet w połowie. A wszystkiemu winna pogoda. Wycieczki z małym dzieckiem wymagają według mnie pogody idealnej, czyli słońca i braku wiatru, który łeb urywa. Tymczasem wiosna i lato to chmury i ciągle padający deszcz. Maj był wyjątkowo paskudny, bardziej przypominał marzec.
Wycieczek rowerowych, popołudniowych, w tygodniu, nie biorę pod uwagę, ze względu na niewielką ilość przejechanych kilometrów (średnio 25) i trasy znane na pamięć.
Chodzi mi o weekendy, a konkretnie o niedziele. Wzięłam do ręki kalendarz i policzyłam... od kwietnia do września 22 niedzielne dni, ale z kolei po odjęciu Wielkanocy (i tak nie było możliwości), wakacyjnego wyjazdu i wyprawy o wrocławskiego ZOO. A to ZOO, można nazwać lekkim niewypałem. Na pytanie "jakie zwierzątko najbardziej ci się podobało?", nasze dziecko odpowiedziało "kopajka".
Wycieczek pieszych sztuk: 3
Wycieczek rowerowych sztuk: 5
W sumie sztuk: 8
Czyli 14 niedziel kisiliśmy się w domu. No dobrze, mogłam się pomylić w liczeniu, zapomnieć o jakiejś rowerowej, ale na pewno niż więcej, niż o dwóch.
Ewentualnie mogę doliczyć weekend majowy – dwie krótkie wycieczki rowerowe, z których jedna nieudana (złapał nas deszcz, w rezultacie Michaś nam się przeziębił).
Plus dwie wycieczki (jedna piesza, druga rowerowa) pozaniedzielne.
Oby przyszły sezon był bardziej udany.