Tym
razem padło na Gęsią Szyję. Taki niby odpoczynek, który raczej
odpoczynkiem się nie okazał. Przejazd busem z Zakopanego a
następnie niebieski szlak na Rusinową Polanę. Taki tam przyjemny
spacerek przez las.
Szła
za nami grupa gimbazy (specjalnie zatrzymaliśmy się, aby nas wyminęli). U większości z nich, znudzone i zmęczone twarze. Za
karę przyjechali?
Na
polanie tłumy plażowiczów, więc szybka ewakuacja na górę, w
kierunku Gęsiej Szyi. Tam usiedliśmy i w spokoju wpałaszowaliśmy
bułki, podziwiając przy okazji widoki.
Po
zejściu z Gęsiej Szyi i dotarciu na Waksmundzką Rówień,
nastąpiła zmiana planów. Zamiast czerwonym szlakiem w kierunku
Cyrhli, udaliśmy się zielonym w kierunku Murowańca. Początkowo
planowałam krótszy szlak z powodu zapowiadanych około 17 opadów
deszczu, ale skoro się nie zanosiło, nastąpiła zmiana. I jak się
okazało, to chyba jeden z tych najmniej uczęszczanych szlaków.
Fajnie się idzie, gdy tłumów brak. Młodemu turyście na początku
się nie podobało, bo wąska ścieżka i po obu stronach „krzaki”.
Potem mu się poprawiło.
Wylądowaliśmy
w pobliżu Murowańca. Teraz czekało nas przejście czarnym przez
Dolinę Suchej Wody. Jakieś „dziwne” chmury nagle się pojawiły,
ale na szczęście na postraszeniu się skończyło. Według mapy,
to też szlak rowerowy. Nie mam pojęcia, jak po czym takim można
jechać na rowerze. No nie mam, ja bym nie mogła. Pewnie na rowerach
za 20 tys. jest inaczej. Szło się źle, bardzo źle, te kamory
(wyjątkowo okazałe kocie łby) miejscami były koszmarne. Gdyby nie
silny ból palców (to osobna historia), problem z przejściem tego
byłby mniejszy.
I
tak do Psiej Trawki...
A
z Psiej Trawki czerwonym na Cyrhlę, skąd miał być spacer na Olczę.
Dziecko nasze stwierdziło nagle, że jest zmęczony i chce pojechać
busem. Ze dwa km przeszliśmy i nie chcąc dłużej słuchać
marudzenia, zaczekaliśmy na ten bus. Przez ten czas oczekiwania, na
pewno dotarlibyśmy na miejsce z buta. Jak już wysiadł z tego busa,
energia w cudowny sposób powróciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz