18 sierpnia 2015

Ucieczka przed burzą...



Upał plus góry, to bardzo często równa się burza. Nawet podczas wielkiej suszy.
Deszcz, to najbardziej pożądany towar w ostatnich tygodniach, więc ostatnią rzeczą mogłoby być narzekanie na owe zjawisko.

Prognozy były takie, że nic nie wiadomo. Siedzenie w domu w dzień świąteczny nie wchodziło w grę, więc postanowiliśmy zaryzykować. Miał być to jedynie spacer, bez zapuszczania się głęboko w las, na dalsze szlaki, bez możliwości ewentualnej szybkiej ewakuacji na teren zabudowany, posiadający stację PKP.
Najpierw były lody. Pieniądze wyrzucone w błoto, bo w ogóle nam nie smakowały. To drugie miejsce w Polanicy z niesmacznymi lodami. Po lodach od Kiszki w Janowie Lubelskim, trudno będzie nam dogodzić, bo one są bezkonkurencyjne. Gofry też się popsuły.
Ruszyliśmy w ten las. Teren w większości znajomy. Na początku nic nie wskazywało na zmianę pogody, słońce i jakieś tam małe chmurki. Po pewnym czasie zagrzmiało, raz... drugi...trzeci... Nie zrezygnowaliśmy z dalszego marszu, ponieważ burza ta, znajdowała się po przeciwnej stronie, nie tej, z której napływały (w tym czasie jeszcze niewinne) chmury.
Aż tu nagle jest, jest chmura burzowa, zmierzająca w naszym kierunku. Trzeba było zmienić plany, skrócić trasę i ewakuować się w bezpieczne miejsce. Wiedziałam, że spokojnie zdążymy. I zdążyliśmy. Pod koniec złapał nas niewielki deszcz, całkiem przyjemny w tym upale.
Burza właściwa nadeszła później, jak już siedzieliśmy na stacji PKP. Oj, nie chciałabym być w tym czasie w lesie... 
 
 




















 
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz