32
stopnie w cieniu... no „cudnie”... ale co, siedzenie w domu i
marnowanie słonecznego dnia? Nigdy w życiu...
Przed upałami najlepiej uciekać w góry, tam zawsze te kilka stopni chłodniej. I tak zrobiliśmy.
Wybraliśmy
ponownie Góry Bystrzyckie, z tym, że musieliśmy w pewnym momencie
skorygować nasze plany. A w tych planach był wjazd do Czech i
bunkry. Niestety, nie wyrobilibyśmy się z czasem i owszem,
przekroczyliśmy granicę, ale tylko na moment i ponownie
skierowaliśmy się na Międzylesie.
Potem
okazało się, że tym bardziej była to słuszna decyzja, gdyż
droga przez Lesicę (poza pewnym wyremontowanym fragmentem) i dalej
do Międzylesia, jest w stanie gorszym niż tragiczny, co znacznie
wydłużyło nam czas jazdy.
Początek
trasy, to jeszcze nie góry, ale pora w miarę wczesna i wiaterek,
więc gorąca specjalnie nie odczułam, a potem już wjechaliśmy w
las, zaczęły się góry...
Dopiero
we wspomnianej Lesicy zrobiło się upalnie, wiatr gdzieś się schował za górami, do tego długi (a może nie był długi, tylko tak się
dłuuużył) podjazd po czymś, co kiedyś było drogą...
Relacja foto od Mostowic (do już było kiedyś)...
To jedna z nielicznych dróg w powiecie, po której jedzie się z przyjemnością. Bo gładziutka i przy okazji samochodów niewiele...
I nie musiałam z wielką siłą naciskać hamulców na zjazdach. Zdarzyło mi się przekroczyć 50 km/h. Wiem, że to żadne osiągnięcie, ale jak się wozi pasażera w foteliku, sytuacja jest nieco inna.
Czechosłowacja???
Zdjęcia trochę "upiększają" to coś zwane "drogą", w rzeczywistości jest dużo gorzej...
Końcowy
odcinek trasy, czyli zjazd, teoretycznie powinnam przyjąć z ulgą... Nic z
tego. Dobrze, że chociaż miałam rękawiczki (wiele nie dały, ale
dobre i to), bo nie wiem, czy moje ręce wytrzymałyby taki nacisk na
hamulce (bolało jak...). Stromo i max 10 km/h, niezły wynik. Przy
takich dziurach i kamieniach nie mogłam szybciej.
Przejechaliśmy
73 km (tak wyszło, wolałabym więcej), łącznie z wjazdem do Czech
i dojazdem od PKP. Stopień trudności średni, plus pół gwiazdki
za odcinek Lesica – Międzylesie. Dla nas, średniaków.
Była
to nasza pierwsza wycieczka rowerowa w tym sezonie (nie licząc
wyjazdu wakacyjnego i kilku krótszych popołudniówek). A to 20
lipca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz