Miało
być burzowo i deszczowo (raczej po południu), dlatego doszliśmy do
wniosku, że trzeba gdzieś pojechać, ale blisko i w odpowiednim
czasie wrócić. Ja tę trasę kiedyś zaliczyłam. Było to dawno temu, aparatu
cyfrowego wówczas nie posiadałam, bloga oczywiście też nie, więc
relacja będzie teraz. Niektóre zdjęcia mogą się powtórzyć, bo
jak wspominałam, część tej trasy pokrywa się z innymi trasami.
W
pewnym momencie (nie wiadomo skąd), pojawiły się nieciekawe
chmury, jednak postanowiliśmy kontynuować jazdę. Trudno było
stwierdzić, w jakim kierunku podążają i co z tego wyniknie.
Później okazało się, że dla nas nic, albo uciekliśmy, albo
przeszły bokiem.
Następnego
dnia (niedziela), też się wybraliśmy na wycieczkę, ale tym razem
było kiepściutko, niewiele ponad 20 km. Też zapowiadali burze i
trochę nieciekawych chmur krążyło tu i tam.
Dziwnym trafem,
późnym popołudniem, jakoś tak poprawiło się pogodowo, więc
znowu wsiadłam na rower.
Też 20
km z groszami, czyli w sumie 48 km.
A to niedzielna chmurka, Spodobała mi się, więc jest fotka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz