Na wycieczkę wybraliśmy
się dosyć późnym popołudniem. Wcześniej byliśmy na plaży, a tam
wiadomo, długo wysiedzieć się nie da.
Postanowiliśmy wybadać
drogę do Gryfic, czyli jak dojechać tam z pominięciem drogi 103
(wtedy nie wiedziałam, że nie taki diabeł straszny). I przy
okazji zrobić sobie małą wycieczkę. Dość szybko stwierdziliśmy,
że pomysł jest bez sensu. Zajęłoby nam to mnóstwo czasu. Ale po
kolei.
Najpierw było sprawdzenie
polnej drogi z Wrzosowa do Strzeżewa. Byłby to fajny skrót, gdyby
ta droga okazała się przejezdna. Szybko musieliśmy zawrócić.
Wybraliśmy asfalt, czyli drogę na Pobierowo.
Tradycyjnie obawiałam się
samochodów
(tym bardziej, że droga gładka, po
remoncie), na szczęście sezon jeszcze się nie zaczął, do tego
późne popołudnie, więc ruch aż tak duży nie był.
Nowy asfalt w pewnym
momencie się skończył, a w okolicy miejscowości Gostyń, to już
prawdziwy ser szwajcarski.
Kolejny plan, to obadanie
niebieskiego szlaku pieszego do Trzęsacza. Początkowo ciągnął
się asfaltem, potem zjechaliśmy na polną drogę. Sam początek w
porządku, potem... Jakiś de...l (nie wiem, jak inaczej go
określić), rozwalił chałupę i cały gruz wywalił właśnie na
drogę (nie pierwszy raz się z tym spotkałam). Co kilka metrów
pojawiały się takie (nieważne, że ubite) gruzowe sterty. Przejść
się przez to da, ale z rowerem dużo gorzej, szczególnie, kiedy
wiezie się małego pasażera. Za takie coś powinny być mega
wysokie kary finansowe. Skutecznie zniszczyło to nam przyjemność
jazdy po całkiem fajnym terenie.
Z wielką ulgą powitałam
"czystą" już polną dróżkę.
Stanęliśmy sobie na mostku drogowym...
I po chwili kolejka przejechała...
Dojechaliśmy do Trzęsacza.
Dobrze znane ruiny kościoła...
Od Trzęsacza trzymaliśmy
się czerwonego szlaku pieszego. Wygodniej...
Trochę ścieżki rowerowej
obok głównej drogi, przejechaliśmy Pustkowo (bardzo pozytywne
wrażenie, nazwa miejscowości trafiona), trochę lasu i okropne
Pobierowo... Tzn. początek i koniec ok, bo tylko domki w lesie, ale
środek... koszmar.
Już za Pobierowem...
I las towarzyszył nam do końca... Bo w sumie Łukęcin też prawie w lesie...
W tych miejscach spacerowaliśmy prawie codziennie trzy lata temu, trochę wspomnień...
Przejechaliśmy 44 km (mało, ale tak wyszło), trasa bardzo łatwa, z tym, że na pewnym odcinku mocno upi... Chodzi o ten gruz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz