22 maja 2012

Plan wykonany…

                                      
Pogoda się poprawiła i mogliśmy wybrać się na dawno zaplanowaną wycieczkę. Ideału nie było, bo tradycyjnie wiało, ale przynajmniej nie musieliśmy się obawiać, że gdzieś tam złapie nas deszcz.
Żeby ominąć nieprzyjazną (duży ruch i popisy „królów szos”) rowerzystom drogę (sama jeździłam, z dzieckiem nie mam zamiaru), skorzystaliśmy z usług kolei. Owszem, można było spokojną, okrężną, ale to dalej i kilka podjazdów do zaliczenia. I najważniejsze… nasz mały fan pociągów był szczęśliwy, że może się przejechać. Mimo tego zrobiliśmy 50 km.
Przy okazji odkryliśmy fajną drogę, dzięki której omijamy pewien podjazd i szybciej uciekamy od samochodów. Ona jest zaznaczona na mapie, ale jako polna, w rzeczywistości jest to asfalt.
Ja to zawsze unikałam tych polnych dróg, bo różnie z nimi bywa, a nie miałam zamiaru zabłądzić.
Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, być może nie zmoczyłoby nas kilka tygodni wcześniej. 
 
 






















 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz