17 sierpnia 2007
Wróciłam…
Wróciłam. Tydzień temu, ale dopiero dziś zachciało mi się coś napisać.
Roztocze (ja akurat odwiedziłam zachodnie krańce) i Lasy Janowskie są cuuuuuudne. Spędziłam tam niejedne wakacje, potem urlop, jednak dopiero w tym roku postanowiłam pozwiedzać teren na rowerze. Nie udało mi się oczywiście zobaczyć wszystkiego, ale nic straconego, zawsze mogę tam wrócić. I na pewno to uczynię.
Cisza, spokój, czyste powietrze, sosnowe lasy (co za zapach…}, totalne odludzie. Pewnym ograniczeniem był rower, jaki miałam do dyspozycji (miejski), nie mogłam dotrzeć do kilku miejsc, bo bałam się awarii (obchodziłam się z nim prawie jak z jajkiem).
Mam prawie 600 zdjęć, wkrótce wrzucę część z nich na bloga.
Dziś pierwsza porcja – „urlopowa”.
Wycieczka nr 1. Nie znam długości trasy – brak licznika. Myślę, że mniej więcej 40 km z groszami, może 50… Łatwa, chociaż w pewnych momentach czułam się jak w górach.
Sezonowi mieszkańcy słynnego Godziszowa…
Stok narciarski. Jazda na nartach możliwa nie tylko w górach…
Szczyt góry, niewidoczny z dołu. Postanowiłam tam wejść, oczywiście bez roweru…
Widok ze szczytu…
Dalszy ciąg trasy, prawie jak w małych górach…
Wąwóz początek, bardzo lubię takie miejsca…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz