Tym razem inna część Karkonoszy, start nie w Karpaczu, a w Szklarskiej Porębie.
Dzień zaczął się słonecznie, potem się zachmurzyło, ale tylko na jakiś czas. Wróciło słońce, z zapowiadanego deszczu nic nie wyszło.
Na początek padło na Szrenicę. Najpierw szlak rowerowy (najlepsza opcja), potem niebieski do schroniska pod Łabskim Szczytem i dalej żółty do Śnieżnych Kotłów. Koniecznie trzeba kiedyś obejść to miejsce z każdej strony.
Potem była krótka wizyta na czeskim szlaku. Sporo czasu zostało, żeby od razu ruszyć na Szrenicę. Zejście z Hali Szrenickiej takie no... no nie lubię takich zejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz