26 września 2016

Z Polanicy do... przez Wolarz...


Start miał być w Polanicy a meta w Dusznikach. Start był, meta już nie. W okolicy Rozdroża Pod Błażkową zgubiliśmy czerwony szlak i ostatecznie wylądowaliśmy z powrotem na asfalcie, obok leśniczówki. Było zbyt późno na powrót i kontynuację zaplanowanej trasy, dlatego zeszliśmy asfaltem do Szczytnej. 
Trasa prawie bezwidokowa, ale całkiem fajna. I prawie bezludna, zero turystów pieszych, czworo rowerzystów, troje tubylców. Przy okazji nazbieraliśmy troszkę grzybów (mało jest, bo susza), tak na zupę wystarczyło.


Polanica, wchodzimy do lasu...












Leśna autostrada, muszę tam się wybrać kiedyś na rowerze...








Wchodzimy pod górę. Mnóstwo niezerwanych jagód. W razie czego wiemy, gdzie się udać...












Na Wolarzu...












Chyba jedyny punkt widokowy na trasie...



















Zejście do asfaltu dosyć strome. Dużo kamieni i korzeni. Schodziło się niewygodnie, bo musiałam dobrze uważać na naszego młodego wędrowca i trzymać go za rękę...




Trochę nudnego asfaltu...








Właśnie tu drogi nam się pomieszały...



























1 komentarz: