Trasa zaplanowana x lat temu i ciągle nie było okazji, aby plan zrealizować. Tym razem się udało. Chodzi o czerwony szlak ze Złotego Stoku do Lądka.
Przeszło nam przez myśl, żeby przy okazji zwiedzić kopalnię złota, ale szybko doszliśmy do wniosku, że jednak nie, że z paru powodów, poświęcimy na to osobny wyjazd.
Szlak typowo spacerowy, przez cały czas łagodne podejście, niestety widoków niewiele i przy okazji mocno ograniczone. Cóż poradzić, we wrześniu zamglone krajobrazy to norma, a dobra widoczność zdarza się bardzo rzadko.
W sumie to las, las, las... Prawie na całej trasie.
Pierwsze kilometry wnerwiające, z powodu much wszelkiego rodzaju, latających wokół głowy. I jeszcze przeszkoda, czyli wycinka drzew, akurat przy samym szlaku. Trzeba było jakoś to obejść.
Cisza, spokój, ludzi brak, poza wspomnianym miejscem wycinki. Liczba spotkanych turystów - 2.
Nawet nie wiedziałam, że szlaki w tamtej okolicy się pozmieniały. Tzn. ten, którym szliśmy, czerwony, pozostał bez zmian. Za to równoległy do niego, dawniej zielony, teraz jest żółty. I powstał nowy, zielony, na Borówkową. Tak sobie myślę, że warto by było zaliczyć go w bliższej przyszłości. I na rowerze by się tam pojeździło.
Były kamieniołom. Dawno temu można było tam sobie połazić, teraz wstęp wzbroniony...
Wejście do sztolni...
I kawałeczek wnętrza sztolni...
Wieża na Jaworniku...
Widoki z Jawornika...
Borówkowa...
I takie tam widoki na Góry Złote...
Przerwa na posiłek...
Kościół w Orłowcu...
Też nie obeszło się bez asfaltu...
A zdjęcie zrobiłam, bo... kosz na śmieci. Kosz jak kosz, tylko w takim miejscu?
Nareszcie nie na asfalcie...
Zbliżamy się do mety...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz