Tak ogólnie... słońca
dużo, deszczu mało, trochę ciepła, upałów brak, trochę chłodu,
głównie przez wiatr... Źle nie było, ale mogło być lepiej. W
końcu nie nastawialiśmy się na plażowanie (pomijając kąpiel),
tylko na rowerowanie. Plaża, to bardziej z myślą o dziecku, bo
dziecko nasze wielką piaskownicę i wielką kałużę wielbi
przeogromnie. Czasem i ja mogę polenić się na kocu, byle w
rozsądnych ilościach.
Przejechaliśmy w sumie 430
km. Pewien niedosyt odczuwam (chciałam 600), bo mogłoby być
więcej. I byłoby, gdyby pogoda była lepsza, tzn. cieplej. Dystanse
też mogłyby być dłuższe, ale planując wycieczkę, nie wiem, ile
tych km będzie, to wychodzi dopiero w "praniu".
Miałam możliwość odczuć
różnicę między nizinami a górami, po których na co dzień
jeżdżę. Kosmos. Tam człowiek podczas jazdy w ogóle się nie
męczy, nawet jeśli kondycja do najlepszych nie należy (nie miałam
kiedy jej odzyskać po zimowej przerwie). Mam na myśli trasy do 100
km. Może, gdybym przejechała jednorazowo 150 km, nogi by to
odczuły.
Bardzo podobała mi się
ścieżka rowerowa między Kamieniem Pomorskim a Dziwnówkiem, często
z niej korzystaliśmy. Żałowałam, że nie wzięłam rolek, bo
asfalcik do jazdy idealny. Ogólnie, sporo ścieżek między
nadmorskimi miejscowościami powstało. W moich stronach, to marzenia
ściętej głowy. Dobrze, że przynajmniej jest sporo gminnych i
powiatowych dróżek, z małą ilością samochodów.
A drugi niedosyt, to
niezrealizowana kąpiel morska. Owszem, wlazłam do wody (było
cudnie, nie chciało się wychodzić, temperatura absolutnie mi nie
przeszkadzała), ale zaledwie cztery razy (2 po 2). Kilka wejść
mnie ominęło, ze względu na rowerowanie. A potem się ochłodziło,
na tyle, że o moczeniu mogłam zapomnieć.
Kilka fotek z zachodu słońca. Byłoby ich więcej, ale nie zawsze chciało mi się łazić po 21 na plażę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz