01 października 2013

Okolice Głuszycy...



Coś mnie ciągnie w Góry Sowie. Nie wiem dlaczego, może przez swoją tajemniczość? A ja lubię tajemnicze miejsca?

Naczytałam się ostatnio różnych dziwnych rzeczy (przypadkiem wlazłam), o Riese i tym podobne sprawach, i wyobraźnia zadziałała? Z tym, że ja w te dziwne rzeczy nie wierzę i zawsze znajdę jakieś racjonalne wytłumaczenie. A skoro nie wierzę, to co?

Tym razem i po raz kolejny, były to bliskie okolice Głuszycy. Szliśmy normalnie, szlakiem, bo na zapuszczanie się w las nie było czasu (z dzieckiem wszystko odbywa się wolniej), a poza tym, jak się terenu nie zna, można się zgubić. 

Szczerze, to nic konkretnego, ot taki spacer po lesie. Turystów pieszych brak, czyli norma, rowerowi owszem (też bym tam pojeździła) i grzybiarze. Widoków w zasadzie brak.
 
 






















 
 
Nie czuliśmy żadnego niepokoju (to w nawiązaniu do pierwszych zdań), nie mieliśmy wrażenia, że ktoś nas obserwuje... Ponoć niektórym to się zdarza. Owszem, gdybym tam była sama, gdyby zbliżała się noc, byłabym nieźle przestraszona, ale to dotyczy każdego lasu, w każdej części naszego pięknego kraju.
 
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz