Listopad i rower, to u mnie bardzo rzadko występujące "połączenie". Bo z racji pory roku, rzadko można trafić na odpowiednią pogodę. A pierwszy tydzień listopada, był właśnie tygodniem pogody odpowiedniej, nawet dla tak wymagającej osoby, jak ja. Świeciło słońce, temperatura przekraczała 10 stopni (w cieniu) i wiatr łba nie urywał.
Wstyd się przyznać, ale częścią tej trasy jeszcze nigdy nie jechaliśmy. Zawsze wybierało się kierunek południowy zachód, zachód, północ... Potem człowiek obejrzał przypadkowo parę blogów i dostał olśnienia. Nawet nie wiedziałam o istnieniu fajnej asfaltowej drogi. Na moich papierowych mapach widnieje polna ścieżka.
Dlatego zamieszczam relację na blogu. Te krótkie i powtórki zazwyczaj pomijam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz